Tak jak wspominałam w poście o basenie (KLIK)mam skoliozę
Może nie jest jakaś ogromna, ale mała też nie jest
Trójłukowa:
30 stopni w odcinku piersiowym
16 stopni w odcinku lędźwiowym
(stan na wrzesień 2015)
Wadę kręgosłupa wykryli mi przypadkowo, przy prześwietleniu płuc
(wtedy 24 i 16 stopni)
Oczywiście od razu ortopeda, sprawdzanie co i jak
Skierowanie do ośrodka rehabilitacyjnego itp. itd...
Od marca 2013 roku jestem zaopatrzona w gorset ortopedyczny
Mój pierwszy (ten po prawej) służył mi 1,5 roku
Obecnie używam ten z czarnymi dodatkami i prawdopodobnie jest
to mój ostatni gorset
Oceniając moją współpracę z gorsetami:
Czuję, że bez nich byłoby o wiele gorzej
Co prawda to nie wygląda tak, że siedzę w nim 24 godziny na dobę
O nie! Co to to nie!
Zakładam go na noc lub po większym wysiłku fizycznym
Przez te ponad 3 lata, było może tylko około 10 nocy,
kiedy to na prawdę nie dałam rady go założyć
(ale co to jest 10 nocy a 3 lata)
A to pogorszenie stanu ( z 24 na 30) było dokładnie zanim jeszcze
wyrobili mi gorset
Wiem to, że jeśli chodziłabym w gorsecie także podczas dnia
byłaby poprawa ( wiem to bardzo dobrze)
Ale wiem też że to wiązałoby się z tym że muszę regularnie ćwiczyć
żeby mięśnie nie "sflaczały"
A ja i zobowiązania to nie ta bajka :D
Początki
Przyzwyczajenie się do gorsetu to była prawdziwa udręka
niewygodne, gniecie, kości bolą
"a nie! mam to gdzieś, nie noszę tego"- jeszcze to pamiętam
Ale uosobiłam się z gorsetami
możesz się śmiać
Ale nadałam im imiona
A ostatnio gdy moja doktor prowadząca powiedziała, że
będę się rozstawała ze "Stefanem",
to zrobiło mi się tak jakoś no smutno :(
Następny rentgen i wizyta kontrolna mniej więcej na jesień
nie mogę się doczekać, by sprawdzić czy a nóż mi
się polepszyło po basenach
Dzięki za opisanie swojej historii!
OdpowiedzUsuń